Boska uczta i grzeszne obżarstwo. Jak to połączyć?

Boska uczta i grzeszne obżarstwo. Jak to połączyć?

Biblia potępia brak umiaru, obżarstwo i pijaństwo; nie neguje natomiast samego ucztowania. Wspólne biesiadowanie jest czynnością również relacyjną, duchową.

Wyraża bliskość, wspólnotę, bezwarunkową akceptację i przyjęcie. Wzbudza atmosferę zaufania, intymności, pokoju. Jezus nie stronił od ludzi i zabaw; często spotykał się przy stole z elitą religijną, ale również z biednymi, celnikami, grzesznikami i ludźmi z marginesu; co więcej, można powiedzieć, że był to Jego ulubiony sposób przebywania z ludźmi. Współcześni nazwą Go żarłokiem i pijakiem, przyjacielem celników i grzeszników (por. Mt 11, 19). Odpierając zarzuty, Jezus powie: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć (Mt 9, 15). Post, który jest synonimem smutku, traci sens w obliczu bliskości Jezusa. Wraz z Jego przyjściem rozpoczął się czas zbawienia i radości. Jednak zbawienie nie jest jeszcze udziałem każdego człowieka. Wciąż panuje grzech, zło i śmierć. Asceza straci swój sens, dopiero gdy zostaną one pokonane ostatecznie, czyli w niebie. Nic więc dziwnego, że życie w wiecznej radości z Bogiem Biblia obrazuje wspaniałą ucztą: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win (Iz 25, 6). Antycypacją uczty wiecznej była dla Izraela liturgia.

Do rytuału świątyni jerozolimskiej należała tak zwana „ofiara biesiadna” („pokoju”), która poza wymiarem kultowym miała charakter wspólnotowego posiłku z mięsa ofiary (por. Kpł 7, 11-21). Dla chrześcijan podobne znaczenie ma Eucharystia. Pierwsi wyznawcy spotykali się w domach, aby wspólnie w Dniu Słońca „łamać chleb”, czyli przeżywać na nowo misterium śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Spotkania kończyły się ucztami miłości agape, podczas których przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca (Dz 2, 46). W okresie prześladowań gromadzili się z kolei w katakumbach, by nad grobami męczenników sprawować ucztę eucharystyczną, łącząc się ze świętującymi ją w niebie. W niektórych regionach (np. w Ameryce Łacińskiej) do dzisiaj pozostał zwyczaj radosnego biesiadowania na cmentarzach.

Brak umiarkowania w jedzeniu i piciu prowadzi do obsesji. Przesadny nacisk kładziony na duchowy wymiar spożywania posiłków sprawia, że zaczyna się już mówić o „kulcie jedzenia” czy „duchowości kuchennej” albo wręcz o religii. W rzeczywistości obsesja na punkcie żywienia staje się swoistym symptomem narcyzmu, egocentryzmu, bałwochwalstwa (J. Petry-Mroczkowska). Clive Staples Lewis w Listach starego diabła do młodego wskazuje na ignorancję dotyczącą problemu obżarstwa. Stary diabeł Krętacz poucza młodego Piołuna: Lekceważenie, z jakim wyrażałeś się w twym ostatnim liście o obżarstwie jako o sposobie zdobywania dusz, jest świadectwem twojej ignorancji. Jednym z wielkich osiągnięć ostatniego stulecia jest takie znieczulenie ludzkiego sumienia na tym punkcie, że obecnie, jak Europa długa i szeroka, trudno by ci było usłyszeć kazanie piętnujące obżarstwo lub znaleźć sumienie nim zaniepokojone.

Nadmiar jedzenia prowadzi do otyłości. W starożytnym Rzymie wraz z pokarmami przyjmowano środki wymiotne, aby uwolnić się od nadmiernego tycia. W historii mody były trendy, które preferowały osoby tęgie, czasem wręcz otyłe. Wystarczy wspomnieć kobiety malowane przez Rubensa czy barokowe aniołki. Również dziś w niektórych kulturach, zwłaszcza Wschodu, bardziej cenione są kobiety o obfitych kształtach. Szczupła sylwetka jest oznaką biedy. Na Zachodzie mamy do czynienia z pewnym dualizmem. Z jednej strony propaguje się model sylwetki szczupłej i zgrabnej, pięknie opalonej, czasami wręcz wychudzonej (kobiety) albo muskularnej (mężczyźni). Niemal wszystkie kolorowe czasopisma prześcigają się w ofercie diet i programów treningowych oraz promują piękne, wiecznie młode ciała. W kulturze obsesyjnie oddającej cześć ludziom sławnym niewiele jest poważniejszych grzechów od bycia otyłym (G. Tomlin). Z drugiej strony proponuje się coraz więcej form konsumpcji, które są coraz bardziej wyrafinowane. Interesujące, że na pierwszym miejscu wśród reklamowanych towarów są produkty żywnościowe, a na drugim środki, które mają zwalczać negatywne skutki ich spożywania. Do tego dochodzi „zdrowa dieta”, która często przybiera wymiary ideologii. Jak grzyby po deszczu powstają nowe ośrodki duchowości i domy rekolekcyjne, które bardziej skupiają się na promowaniu zdrowego stylu życia niż na wartościach duchowych. Czasem trudno oprzeć się wrażeniu, że cel uświęca środki.

Otyłość jako skutek obżarstwa jest dramatem wielu współczesnych ludzi. W krajach wysoko rozwiniętych niemal połowa mieszkańców jest otyła. W Europie na nadwagę cierpi z górą połowa obywatelek między trzydziestym piątym a sześćdziesiątym piątym rokiem życia. A w roku 2006 liczba ludzi z nadwagą (jeden miliard) przekroczyła liczbę głodnych i niedożywionych (osiemset milionów). Konsekwencją otyłości bywają kompleksy i urazy psychiczne. Leczenie otyłości obciąża systemy ochrony zdrowia, czyli wszystkich obywateli.

Bardziej subtelnym odcieniem nieumiarkowania w konsumpcji jest smakoszostwo. Osiągnęliśmy ten sukces głównie przez ześrodkowanie wszystkich naszych wysiłków na obżarstwie Smakoszostwa, nie zaś na obżarstwie pochodzącym z Nadmiaru (C. S. Lewis). W Listach starego diabła do młodego jako przykład służy starsza dama, która z powodu swojej wybredności

(i cynizmu) jest postrachem pań domu i służących: Zawsze odwraca się od tego, co jej podano, aby z delikatnym westchnieniem powiedzieć: „Ależ błagam… wszystko, czego mi potrzeba, to filiżanka herbaty, słaba, ale nie za słaba, i naprawdę malutki kawałek kruchej grzanki. W dalszym ciągu stary diabeł instruuje młodego: Ponieważ to, czego żąda, jest mniejsze i mniej kosztowne od tego, co jej podano, nigdy nie uzna za obżarstwo swej stanowczej chęci otrzymania tego, czego pragnie, chociażby to było bardzo kłopotliwe dla innych. W chwili prawdziwego folgowania swemu apetytowi wierzy, że praktykuje umiarkowanie […] Samo nieumiarkowanie w jedzeniu jest o wiele mniej cenne niż smakoszostwo. Jego główne zastosowanie jest czymś w rodzaju przygotowania artyleryjskiego do ataku na czystość.

Smakoszostwo, wykwintność, sublimacja smaków mają nie tylko wymiar konsumpcyjny, ale stanowią formę ucieczki od życia i braku akceptacji codzienności, zwłaszcza jej monotonii. Są ponadto wyrazem snobizmu i pychy. W Polsce szlacheckiej wykwintne uczty były wyrazem statusu społecznego. Dzisiaj cechują szczególnie tzw. nowobogackich; ludzi, którzy szybko się dorobili (nie zawsze w uczciwy sposób) i manifestują swój status najdroższymi towarami. Sądzą, że zaimponują innym ceną spożywanych towarów, i gardzą uboższymi, choć często sami byli nimi w przeszłości.

Stanisław Biel SJ


Polecamy:

64372     73061     73153     75730

Zrozumieć grzech nieczystości – wykorzystywanie przez seks

Zrozumieć grzech nieczystości – wykorzystywanie przez seks

Wykorzystywanie innych poprzez seks dokonuje się na różnych etapach, jednak na każdym z nich przynosi katastrofalne skutki.

Problem wykorzystywania innych w celach erotycznych czy hedonistycznych wiąże się z jedną z najstarszych ponoć profesji świata. Przykładem są domy publiczne w starożytnym Efezie. Zachowany tam do dzisiaj kompleks zabudowań o tej funkcji pochodzi z IV wieku. Zdobiony bogatymi i pięknymi mozaikami, składa się z pokoi i salonów zgrupowanych wokół podwórza. „Pracujące” w nim inteligentne, wykształcone i urodziwe kobiety, chociaż wykorzystywane przez mężczyzn, cieszyły się szczególnymi przywilejami, nieznanymi zwykłym rzymskim kobietom; posiadały własne nieruchomości, miały możliwość udziału w życiu publicznym (w demonstracjach czy wyborach!), a także prawo wyboru klientów. Wspominam o Efezie, gdyż podczas zwiedzania tego starożytnego miasta Maryi i Jana Apostoła uderzyło mnie, że właśnie tam powstały pierwsze na świecie reklamy domów publicznych – zachowane do dziś w bardzo dobrym stanie reliefy ukazują lewą stopę i portret kobiety ozdobiony dekoracjami.

Miłość i seksualność nie mogą być przedmiotem handlu. Starożytna pieśń o miłości głosi: Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko (Pnp 8, 7). Tego rodzaju „transakcje” są godne pogardy. „Miłość za pieniądze”, która w rzeczywistości jest iluzją, pozorem miłości, upokarza osobę, dewaluuje seksualność ludzką. Kto chce „kupić” miłość, w rzeczywistości nabywa wyłącznie przedmiot seksualny i upokarza siebie samego oraz drugą osobę.

Film Adriana Lyne’a Niemoralna propozycja trafnie oddaje konsekwencje separacji miłości od seksu. Para młodych, zakochanych, ale zadłużonych ludzi przyjmuje propozycję miliardera, który godzi się spłacić ich długi za jedną noc spędzoną z kobietą. Bohaterka (Demi Moore) przyjmuje propozycję, próbując racjonalizować jej niemoralność: To tylko moje ciało. To nie jest moja dusza. Spędza noc z bogatym człowiekiem, a następnie powraca do narzeczonego. Okazuje się jednak, że ta jedna noc rujnuje ich związek. Wprowadza nieufność, rodzi cierpienie i ostatecznie doprowadza do rozpadu. Próba trywializacji seksu i odłączenia go od sfery emocjonalnej i duchowej kończy się tragicznie.

Wykorzystywanie innych poprzez seks dokonuje się na różnych etapach, jednak na każdym z nich przynosi katastrofalne skutki. W małżeństwie wiąże się z nieumiejętnością tworzenia właściwych trwałych relacji. Dochodzi do nadużyć emocjonalnych i fizycznych. Coraz częstszym zjawiskiem są zdrady małżeńskie. Ich skutkiem jest życie w kłamstwie, brak zaufania, cierpienie, porzucenia, rozwody, a w konsekwencji trauma, jaką przeżywają dzieci.

Seksualność w młodym wieku stanowi zwykle próbę „sprawdzenia się”, potwierdzenia orientacji seksualnej bądź wynika ze zwykłej ciekawości. Druga osoba bywa taktowana instrumentalnie, przedmiotowo, zostaje sprowadzona do testu orientacji, cechującego się znacznym brakiem empatii, brakiem poznania i wejścia w świat innego człowieka. Młodzi ludzie często nie liczą się z przeżyciami innych, traktując ich jako środek do rozładowania napięcia. Panuje przekonanie, że relacje seksualne stanowią czynność fizjologiczną; w efekcie można je postawić na tym samym poziomie co… jedzenie i picie! Dlatego nie ceni się czystości przedmałżeńskiej. W nie tak dawnych czasach było inaczej. Dziś uchodzi za wadę, której należy się wstydzić i która jest przedmiotem żartów. Nieczystość to upokorzenie ciała, cudzego i własnego. Paradoksem naszych czasów jest to, że nie tylko tolerujemy to upokorzenie, ale się nim szczycimy.

Agresja związana z seksualnością, występująca u młodych ludzi, bywa podszyta lękiem. Lęk przed bliskością i uczuciem może być u mężczyzny skutkiem braku głębszej relacji emocjonalnej z ojcem lub posesywnej miłości matki i prowadzić do ciągłych poszukiwań i zmian partnerek (J. Augustyn). W rezultacie pojawia się głęboki kryzys tożsamości (kobiecości, męskości) oraz zagubienie poczucia własnej wartości.

Najtragiczniejsze konsekwencje przedmiotowego traktowania sfery seksualnej ponoszą dzieci. Rozpad rodzin i luźne związki prowadzą do ran emocjonalnych, braku tożsamości oraz rozbicia duchowego. Jeszcze straszliwsze żniwo zbiera wykorzystywanie emocjonalne i seksualne dzieci, często powiązane z agresją, pornografią i alkoholizmem.

Do wszystkich wypaczeń w sferze seksualnej przyczynia się lansowana dziś kultura swobody i „wolności”. Propaguje się przekonanie, że aktywność seksualna jest sprawą prywatną i każdy ma do niej „prawo” bez żadnych ograniczeń. Nie uwzględnia się przy tym konsekwencji społecznych, jakimi są np. rozwody, adopcje, ani praw bezbronnych (antykoncepcja, aborcje). Ponadto trzeba wliczyć ogromne koszty materialne, społeczne i psychiczne związane z rodzinami dysfunkcyjnymi, patologicznymi.

Współczesna kultura europejska staje się panseksualna. Do tego dochodzi obsesja natychmiastowego zaspokajania wszelkich potrzeb i popędów oraz przekonanie, że bez seksu nie można żyć. Przemysł, turystyka, reklama nastawione są na oferowanie coraz bardziej wyrafinowanych lub perwersyjnych „usług” seksualnych. Buduje się „raj” na ziemi, niszcząc godność i wartość drugiego człowieka.

Kolejnym skutkiem oddzielania technicznie traktowanej seksualności od miłości jest uzależnienie seksualne. Sprawia ono, że relacje seksualne nie stanowią już sfery intymnej ani przyjemności, ale stają się obsesją. Seksoholicy nie są w stanie kontrolować myśli, uczuć ani zachowań; nie potrafią dokonywać wyborów. Seks (podobnie jak dla alkoholików butelka) staje się pierwszą potrzebą. Dla niej są w stanie zrezygnować z innych wartości, np. rodziny, przyjaźni, pracy, zdrowia.

O uzależnienie od pornografii jest dziś stosunkowo „łatwo” ze względu na szeroki dostęp do treści pornograficznych. Jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku były one zjawiskiem relatywnie rzadkim, szczególnie za żelazną kurtyną. Gdy w roku 1984 byłem na wspominanym już kursie językowym w Oksfordzie, wszystko było nowe, zachwycające, pociągające… Jeden z moich kolegów tak bardzo zachłysnął się Zachodem, że zapragnął iść do kina na… film pornograficzny. Ale Pan Bóg miał poczucie humoru i spłatał mu figla. Po przestudiowaniu repertuaru i zdecydowaniu się (z wielkim bólem) na wydanie ogromnej (w przeliczeniu na złotówki) sumy wybrał premierowy film Supergirl. Wrócił jednak z kina niepocieszony, gdyż okazało się, że „film erotyczny” był w rzeczywistości… kreskówką dla dzieci i młodzieży, odmianą znanego Supermana. Dzisiaj tego typu zabiegi – jak te, które poczynił mój kolega – są niepotrzebne. Seks króluje w mass mediach niemal na każdym kroku.

Szkody będące wynikiem uzależnienia seksualnego są nie do naprawienia. W sferze emocjonalnej są nimi smutek, poczucie winy, apatia, gniew i agresja wobec siebie, infantylizm… Negatywne myśli na swój temat, wyrzuty sumienia, wstyd i nienawiść do samego siebie stwarzają rodzaj presji. Osoby uzależnione od seksu poszukują w nim pocieszenia i przyjemności. W ten sposób powstaje błędne koło postępującej choroby, która w końcu pozbawia ich życie sensu. W pracy zawodowej pojawiają się trudności z koncentracją, cierpliwością, punktualnością, obowiązkowością. Myślenie uzależnionego opiera się na kłamstwie, zaprzeczeniu, usprawiedliwieniu, bagatelizowaniu i projekcji, nawet wtedy, gdy ustaje natręctwo. Uzależnionym od seksu zdarza się również myślenie typu paranoicznego i mania prześladowcza. W sferze rodzinnej i społecznej uzależnienie, przejawiające się egoizmem, powoduje, że coraz mniej czasu, zainteresowania, troski i pieniędzy poświęca się najbliższym i przyjaciołom. Pojawia się przemoc i nadużycia. Dochodzi do rozpadu związków. Cały czas i energia są marnotrawione na zaspokojenie popędu, a potem na łagodzenie jego skutków.

Patrick Carnes w nieco kontrowersyjny sposób grupuje uzależnienia seksualne na trzech poziomach: pierwszy mieści się w czynnościach uważanych za normalne, akceptowalne i do przyjęcia (np. obsesyjna masturbacja, pornografia, homoseksualizm czy upokarzające relacje heteroseksualne, seks przez telefon, transwestytyzm, fetyszyzm, sadyzm lub masochizm); drugi poziom to zachowania ewidentnie szkodliwe i karalne prawnie (np. prostytucja, voyeuryzm, ekshibicjonizm, nekrofilia, molestowanie seksualne); trzeci z kolei to zachowania, które mają poważne konsekwencje prawne dla uzależnionego (np. kazirodztwo, pedofilia, gwałt).

Stanisław Biel SJ


Polecamy:

64372     dasz rade front     72396     75730     71755     71571