„Jeżeli mówimy, że jesteśmy bez grzechu, zwodzimy samych siebie i nie ma w nas prawdy – wytyka nam bez skrupułów święty Jan. – Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, to Bóg jest wierny i sprawiedliwy: odpuści nam grzechy oraz oczyści nas z wszelkiej nieuczciwości. Jeżeli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy – przestrzega jednak apostoł – czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego słowa” (1 J 1, 8-10).
Żeby szczerze wyznać grzechy, trzeba najpierw – jak syn marnotrawny wobec miłosiernego ojca z Jezusowej przypowieści – stanąć w prawdzie o sobie samym. Dopiero wówczas otwiera się przed nami szansa oczyszczenia się ze śmierci i powrotu do życia, gdyż mimo wszystkich naszych win „mamy Orędownika u Ojca, sprawiedliwego Jezusa Chrystusa” (1 J 2, 1). „Ponieważ Bóg – podkreślał w swojej pierwszej encyklice Deus caritas est Benedykt XVI – pierwszy nas umiłował (por. 1 J 4, 10), miłość nie jest już przykazaniem, ale odpowiedzią na dar miłości, z jaką Bóg do nas przychodzi” .
Bóg przychodzi do nas w Jezusie Chrystusie. „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei – tłumaczy Papież – jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie” . To Spotkanie, po którym już nic w naszym życiu nie będzie takie samo. W człowieku dokonuje się absolutne przewartościowanie: to, co stare, umiera, człowiek rodzi się na nowo. To wydarzenie nazywamy nawróceniem. Nawrócenie stawia przed nami zwykle trudny do akceptacji wymóg – konieczność oczyszczenia. Więcej: przejścia przez śmierć do życia! Bo chociaż chcielibyśmy się widzieć jako ludzie bez skazy, to bliżej nam do człowieka… dotkniętego trądem.
W Biblii obraz trądu – choroby, która niszczy ciało i układ nerwowy, prowadząc do śmierci – jest traktowany jako przedstawienie jednego z największych ludzkich nieszczęść. Symbolicznie ukazuje rzeczywistość grzechu, który tak jak ta choroba toczy nas coraz bardziej i straszliwie zniekształca nasze oblicze. Kiedy więc mężczyzna pokryty trądem przychodzi do Jezusa, co opisują ewangeliści synoptyczni, to jest to spotkanie z żywym trupem (por. Mt 8, 1-4; Mk 1, 40-45; Łk 5, 12-16). Trędowaty stanowi jakby chodzącą śmierć – rozsiewa nieuleczalną chorobę. Izraelici zarówno ze względów epidemiologicznych, jak i religijnych – trąd uznawali za największą nieczystość – odsuwali chorego od swojej społeczności (por. Kpł 13-14). Trędowaty musiał opuścić rodzinę i bliskich (a nie było wówczas jeszcze leprozoriów), więc stawał się bezdomny. I bezbronny, bo jako nieczysty nie mógł zbliżać się do ludzi. Podobnie jest z nami, gdy rany, jakie powoduje w nas grzech, zaczynają pękać i zamiast się zabliźnić, ponownie ropieją.
Ktoś taki przychodzi do Jezusa i ma odwagę, łamiąc przecież Prawo, przemówić do Niego: „Panie! Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić”. Chrystus natomiast, uznając wiarę, która przywiodła chorego, uzdrawia go: „Chcę!”. Marek dodaje, że Jezus, zanim wyciągnął rękę – i dotknął go (!) – ulitował się nad mężczyzną (Mk 1, 41). Trąd natychmiast ustąpił, a Jezus nakazał człowiekowi, by nie rozgłaszał wieści o uzdrowieniu, lecz zgodnie z Prawem poszedł na oględziny do kapłana, „a na świadectwo dla nich złóż za swoje oczyszczenie ofiarę, zgodnie z nakazem Mojżesza” (Łk 5, 14). Mężczyzna jednak nie utrzymał cudu w tajemnicy, a do Jezusa schodziły się coraz większe tłumy.
Trędowaty nie słucha prośby Jezusa, przekracza rytualne nakazy, opowiada o spotkaniu z Chrystusem. I w tym znaczeniu rzeczywiście składa świadectwo. Świadczyć możesz zaś tylko o tym, czego sam d o-świadczysz. Trędowaty spotkał Jezusa i d o- świadczył nawrócenia. To nie jest tylko jego prywatna sprawa – dzięki oczyszczeniu powrócił do normalnego życia i do społeczności, z której wcześniej został wykluczony. Ma więc powody, by teraz składać świadectwo o dobroci Tego, który go uzdrowił. W człowieku może nastąpić taka przemiana, jakiej sam po sobie nie ma prawa (ani nawet wyobraźni!) się spodziewać.
Jeżeli przed nawróceniem miłość może ci się wydawać tylko prawem, to po spotkaniu z wydarzeniem Miłości w doświadczeniu Bożego miłosierdzia, miłość staje się naturalną odpowiedzią na to, co darmo otrzymałeś wcześniej.
bp Grzegorz Ryś
polecamy: